Tow. Wiesław słucha młodzieży źródło i autor |
Co jakiś czas można trafić na opinie, że nie było czegoś takiego, jak polski rock. Że była tu tylko jakaś muzyka młodzieżowa, próbująca naśladować zachodnią, prawdziwą muzykę rockową.
Otóż było inaczej. W głębokim PRL-u pojawiło się zjawisko początkowo nazwane big-beatem czy bigbitem, zależnie od pisowni, które z początku podążało dokonania rockmanów zza żelaznej kurtyny, by potem stać się autentycznym rockiem z polskim charakterem.
Bigbit zaczął się, jak wiele ważnych powojennych rzeczy, na Wybrzeżu, w końcu lat 50. Za ojca bigbitu, a zarazem całego polskiego rocka, uznaje się Franciszka Walickiego. I słusznie - to on wyszukiwał i wspierał pierwsze zespoły i solistów. To Walicki odkrył Czerwono- i Niebiesko-Czarnych, Niemena, Czerwone Gitary, Breakout i SBB. Ale w czasach komunistycznej dyktatury jego wysiłki spełzłyby na niczym gdyby nie pozwolenie na działalność młodzieżowych zespołów i całego ruchu bigbitowego jednej osoby. Władysława Gomułki, znanego też jako towarzysz Wiesław, pierwszego sekretarza PZPR w latach 1956-1970, a de facto władcy Polski w tamtych czasach.
Ostatnie słowo należało do Wiesława i to słowo okazało się swoistym FIAT - "niech się tak stanie".
Ironia historii: Władysław Gomułka - kat Wybrzeża 1970 roku, ponury komunistyczny reakcjonista każący narodowi żyć w ascezie - przyczynił się (przez swoją bierność w tej kwestii) do powstania bigbitu, który z czasem stał się dojrzałym tworem, z czasem nawet oryginalnym i świeżym, polskim rockiem.
Ten blog jest esejem, próbą napisania spójnych rozważań o historii rodzimego rocka. Jest podróżą w czasie, a nawet wyprawą do innego wymiaru, jakim z perspektywy czasu wydaje się PRL.
cdn.